O pieczeniu w domowym zaciszu
Jedni lubią, a inni z kolei nie lubią piec. Ja natomiast to kocham, tak (!) po prostu kocham.
Myślę, że należę do tych szczęśliwych osób, które po wielu latach poszukiwań odnalazły swoją pasję, która jednocześnie stała się ich pracą. W sumie to pracą nazwać jednak nie można, bo to czysta przyjemność.
Wierzcie mi, że jak wstaję wcześnie rano (czasami bardzo, bardzo wcześnie), zazwyczaj przed szóstą rano, kiedy jeszcze wszyscy śpią i zabieram się za swoje wypieki, to jestem najszczęśliwsza na świecie. Na około panuje cisza, a zimową porą jeszcze lekki półmrok, a ja mieszam, miksuję, dobieram składniki, próbuję. A wszystko po to, aby przygotować coś słodkiego dla moich Klientów, Rodziny, Znajomych – różnie.
Nie zawsze zdążę z rana skończyć, bo na przykład – nieco wcześniej niż zakładam – wstaną moje urwisy i wówczas (o ile mogę – co zależy od przepisu) muszę w od razu zrobić przerwę. A jak nie, to moje dzieciaki, mniej lub bardziej cierpliwie, czekają na śniadanie.
Kiedy po porannym śniadaniu i wyprawieniu dzieci do przedszkola i szkoły mogę wrócić do swoich wypieków, to jestem w siódmym niebie. Mam czas na swoje słodkie prace, nikt mi nie przeszkadza, a w domu słychać najczęściej odgłosy szalejącego miksera, wiatraka z piekarnika, obijanie się drewnianej łyżki o miskę podczas ucierania ciasta. A taką muzykę to ja lubię najbardziej pod słońcem.
W każdy wypiek z osobna wkładam wiele uczucia, ponieważ każdy jest wyjątkowy i na każdy czeka ktoś, kto musi być oczarowanym jego smakiem. W końcu po to do mnie trafił, aby zamówić coś wyjątkowego, coś słodko-smacznego 😉
A może następnym razem będę przygotowywać coś dla Ciebie?
Życzę Ci wszystkiego najsłodszego!
Gosia